Na pewnym etapie terapii dostałam zadanie wykonania drzewa "psychologicznego" mojej rodziny. Po tym jak odrobiłam pracę domową i wstępnie omówiłam ją na kolejnej sesji, uświadomiłam sobie, że największy wpływ miały na mnie obie babcie, mama i relacje między tymi trzema kobietami. A gdy dotarła do mnie stara prawda, iż dziedziczymy cechy po co drugim pokoleniu, przeraziłam się nie na żarty..
Babcia ze strony taty przez całe dzieciństwo opiekowała się młodszym rodzeństwem, pracowała ciężko w gospodarstwie i nigdy nie zaznała czułości ze strony matki. Za mąż wyszła trzy tygodnie po tym, jak poznała swojego narzeczonego. Nie dlatego, że zapałali względem siebie tak intensywnym uczuciem. Po prostu po wojnie byli podobno jedynymi wolnymi dwudziestoparolatkami w okolicy, więc sytuacja obojga niebezpiecznie ocierała się o staropanieństwo i kawalerstwo.. Wszystko to, co dostali na wesele, zabrała prababcia. Niedługo później przeprowadzili się z dziadkiem do Łodzi, gdzie ruszał przemysł włókienniczy i było łatwo o pracę. Zamieszkali w wynajętym pokoju, tak małym, że dwa łóżka dzieliła wąska ścieżka, a miejsca zostawało tylko na stół i szafę. Bez wygód. Dziadek zaczął hodować gołębie, robił to prawie do śmierci. Podobno gdy babcia zaszła w pierwszą ciążę, mąż zamykał ją na klucz w domu i szedł w miasto. Po urodzeniu pierworodnego rodzice wywieźli go na wieś, sami zostając w Łodzi by pracować. Chłopiec zachorował na zapalenie opon mózgowych i zmarł. Podobno nie pojechali na pogrzeb.. Potem babcia wiele razy roniła, aż stał się cud i na świat przyszedł mój tata.
Role w trzyosobowej rodzinie szybko zostały ustalone. Babcia, jako że skończyła siedem klas szkoły powszechnej, miała za nic dziadka, któremu ledwie udało się skończyć dwie.. I tak było do końca - babcia rządziła i pomiatała, dziadek stawał się - na złość - coraz bardziej uciążliwy, manifestując pogłębiającą się hipochondrię. Jedyne, co ich łączyło to niechęć do wspólnych wrogów - czy to prawdziwych, czy urojonych. Co ciekawe, oboje z dziadkiem niewolniczo wypełniali swoje "obowiązki", szczególnie wobec rodziny ze strony babci. W czasie urlopów jeździli na wieś i ciężko pracowali w polu i gospodarstwie, nigdy niczego nie dostając w zamian. Jedynym majątkiem, jaki zgromadzili, była posesja, która kupili za odszkodowanie po wypadku babci w fabryce. Trzy urwane palce prawej ręki nie zwolniły żelaznego uścisku, jakim dzierżyła władzę w domu.
Moi rodzice po ślubie zamieszkali z dziadkami. Mama z wielkim brzuchem na kolanach szorowała podłogę. Babcia wszystko wiedziała lepiej, tata miał jej oddawać pensję. Młodzi szybko wynajęli małe mieszkanko. Podobno mniej więcej rok po moim urodzeniu mama znów zaszła w ciążę, ale teściowa tak intensywnie przekonywała ją, że za nic nie poradzi sobie z dwójką dzieci, że mama poddała się aborcji. Chyba nigdy sobie tego nie wybaczyła.. Babcia nie garnęła się jakoś specjalnie do pomocy przy wnukach (brat pojawił się na świecie prawie trzy lata po mnie, siostra osiemnaście). Kiedyś leżałam chora w łóżku i przyszła mnie odwiedzić pod nieobecność pracujących rodziców. Byłam w czwartej, może piątej klasie. Usłyszałam wtedy, że moja mama złapała tatę "na brzuch" i gdyby nie ja, nigdy nie zgodziłaby się na ich małżeństwo.. Wieczorem poryczałam się i opowiedziałam o tym rodzicom. Awanturę słyszała cała ulica.
Sama babcia wyglądała dość niepozornie - była niziutka, miała bardzo gęste krótkie włosy, szczupłe nogi i duże piersi. Gardziła modą i nigdy się nie stroiła. Gospodynią była mocno średnią. Na jej stole dla gości lądowała konserwa turystyczna i masło roślinne, w Wigilię zimne ryby usmażone kilka godzin wcześniej..
Kiedy mama zachorowała na raka babcia uznała, że to kolejna fanaberia. Gdy mama umarła pomyślałam, że oddałabym życie babci i dziadka za jej życie. Kiedy dziadek po raz kolejny trafił do szpitala i sytuacja okazała się poważna, babcia skonstatowała "No szkoda.. zawsze to jednak dwie renty". Gdy umarła, najbardziej przykro było mi z powodu taty. Zostały po niej zwoje tanich rajstop, stara pościel zjedzona przez mole i zdjęcia. W pamięci - smak wołowych ozorków, jajecznicy z najbardziej żółtych jajek jakie widziałam w życiu i czekoladowego bloku + to, co powyżej.
Czy jestem do niej podobna?
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz