czwartek, 22 grudnia 2016

W przestronnym...

W przestronnym ogródku na tyłach stylowej knajpki powoli zbierali się ludzie. Co tydzień w niedzielę serwowano tu wymyślne specjały (w cenie 8zł za danie), które – na równi z trawą i trampoliną - przyciągały rodziny z małymi dziećmi. Kamienną ścieżką między rabatkami, pchając przed sobą gustowny wózek, szła elegancka kobieta. Wewnątrz coś kwiliło. Jako, że kwiliło coraz wyraźniej, kobieta - po zajęciu czteroosobowego stolika - postanowiła sprawdzić pieluszkę.
- Hmm.. Nie ma stolca – powiedziała do swojej kilkumiesięcznej pociechy (no mam nadzieję, że to nie było do mnie, siedzącej nieopodal). Dziecko zapłakało wyraźniej. Kobieta poczęła energicznie wywijać wózkiem do przodu i do tyłu.
- Nie myśl sobie, że będę cię nosić – powiedziała do wnętrza wózka (tym razem zdecydowanie nie do mnie). Rzeczywiście, po kolejnych dziesięciu minutach bujania młodzież zamilkła. Tymczasem ścieżką zbliżał się – na oko – siedmiolatek. W prawej dłoni niósł szklankę z grubego szkła, w trzech czwartych wypełnioną sokiem.
- Wylejesz – zwróciła się do niego kobieta.
- Nieeee.. - odrzekł z przekonaniem chłopiec i sięgnął do wózeczka
- Nie naciskaj go na brzuch, przed chwilą jadł! - upomniała go kobieta
- A co jadł?
- No jak to co? Butelkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz