Piątkowy wieczór, długa kolejka do kasy w Biedrze. Za mną małżeństwo po 60-tce. Pani ufryzowana na wysoki połysk, w sukience w panterkę i gustownie wsuwanych szpileczkach. Pan w jasnej koszuli rozpiętej pod szyją, na przegubie lewej ręki duży zegarek, w garści saszetka. Żona powoli wyciąga sprawunki z koszyka i układa na taśmie. Mąż instruuje - dzieli i rządzi.
- Zobacz, Zenuś – mówi Pani, wskazując na wiszące nad kasjerką niczym świąteczna jemioła maszynki do golenia – Może weźmiemy dla ciebie?
- No coś ty.. Przecież to jest MACZ ŁAN, a ja potrzebuję to inne MACZ
- Zobacz, Zenuś – mówi Pani, wskazując na wiszące nad kasjerką niczym świąteczna jemioła maszynki do golenia – Może weźmiemy dla ciebie?
- No coś ty.. Przecież to jest MACZ ŁAN, a ja potrzebuję to inne MACZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz